Przejdź do głównej zawartości

W Ogrodzie Edgara

Pochmurne dni zwątpienia minęły. Przypomniałem sobie o niezwykłym miejscu, w którym od lat w trudnych chwilach , znajduje ukojenie każdy, kto tutaj się znalazł . Przebyłem długą drogę, aby odwiedzić Ogród niezwykłego człowieka. Prawdziwego artysty w sztuce pielęgnacji ogrodów - Edgara. Urzekająca naturalnym pięknem, zielona wyspa, ukryta na obrzeżach miasta. Zapewniam Was, że nie jest  łatwo, ją  odnaleźć. Kiedy już tutaj dotarłem, okazało się, że samo dostrzeżenie furtki, w gigantycznej ścianie żywopłotu, jest nie małym wyzwaniem. Ogród sprawia wręcz przytłaczające wrażenie . Fantastyczne ściany zieleni, urocze alejki, pośród morza kwiatów, a nawet moje ukochane krzewy winorośli. Wszystko to tworzy niesamowitą, naturalną kompozycję. Kompozycję, która przywodzi na myśl, obrazy impresjonistów.  Może nawet najbardziej, samego Moneta... Poczułem się tutaj prawdziwie wolny i szczęśliwy, otoczony eterycznymi zapachami kwiatów, poetycznym widokiem starego domku z jego chłodnym wnętrzem, tak potrzebnym w ten  upalny wieczór. Głowę miałem przepełnioną inspiracjami, możliwościami tworzenia obrazów fotograficznych o prawie malarskiej formie. W stworzenie tych zdjęć, włożyliśmy z Edgarem, wiele wysiłku, biegając po ogrodzie w poszukiwaniu, "fajnych gratów" do przygotowania planu. Wspólnie zastanawialiśmy się nad ustawieniem detali, kadrowaniem i rozłożeniem plam światła i barw w kompozycjach. Mam cichą nadzieję, że cała nasza ciężka praca i serce które w to włożyliśmy, są tutaj widoczne. A zdjęcia, w pełni oddają atmosferę tego cudownego miejsca. Zapraszam zatem do Ogrodu pełnego tajemnic, gdzie mogłem wreszcie odnaleźć siebie. Edgarze, dziękuję za gościnę i wspólną pracę. Jesteś prawdziwym poetą.








Krzewy winorośli tworzą tutaj żywy, zielony baldachim





























Wieczorem z kwiatów , uwolniły się tysiące  rójek


Szanowny opiekun Ogrodu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersz dla Renaty

Dzisiaj po raz ostatni pożegnaliśmy Renatę. Mąż z Amelką, najbliższa Rodzina, Przyjaciele, Znajomi... Po dłuższym namyśle, ośmieliłem się umieścić w blogu, mój pożegnalny wiersz dla Niej. Nawet jeśli okaże się, że nie jest to dobry wiersz, a tylko ulepione w smutku proste słowa... Renato. Byłaś mi wielkim światłem, za którym podążałem ślepy. Ufając Tobie, że zmierzamy ku słońcu. Byłaś mi szczęściem, co nie zna granic. Przyjaźnią, której końca nie ma. Dotykiem ciepła, które tulę w sobie. Śpiewem flamenco, pod błękitnym niebem. Kielichem wina , odkrywanym powoli. Zapachem łąk wdychanym wieczorem. Muzą, natchnieniem nad białą kartą. Drgającą barwą w obrazie Van Gogha. Szeptem, który serce pieści. Wolnością, która nie boi się śmierci. Dzisiaj czuję chłód. Twoje światło zgasło. Teraz, gdy zmrok zapadł tak nagle. Rozpraszam noc, moim własnym światłem. Ujmuję Twą dłoń i ostrożnie prowadzę. Ku słońcu... Bardzo proszę osoby odwiedzające małe formaty, o

Portret ze Światłem. Wspomnienie o Renacie Glubowskiej

Renata  29.06.2011 Wyobrażałem sobie ten lipiec. Pielęgnowałem w głowie myśl o nim. Jaki będzie ? Okrągły rok oczekiwania. Niecierpliwie przyglądałem się z  balkonu wielkopłytowego bloku - drzewom, trawie, kwiatom a  niekiedy ptakom.Wszystko wokół, nagle ożyło i głośno domagało się swoich praw. Psy w trawie i na chodnikach, koty ukryte pod samochodami, ptaki w powietrzu, kolory i zapachy lipca. Na ścieżce prowadzącej do parku, znów pojawiły się rowery i pojawili się też ludzie. Właśnie w tej kolejności. Ta kolejność była dla Renaty, jakoś ogromnie ważna. - A co zobaczyłeś najpierw ? Rower czy mnie ? Obserwuję te rowery jakbym chciał zobaczyć ten jeden. Ten pomalowany Jej ręką, stary miejski holender. Naturalnie wiem, jak daremne są to usiłowania. Zobaczyć ten rower i poznać osobę tak cudownie opierającą się rzeczywistości, hałaśliwemu tu i teraz, osobę wręcz eteryczną - to prawdziwy dar. Na całe życie. Paradoksalnie wiedziałem o tym od pierwszych chwil, kiedy pojawiłem się z

Wiedeń - nieoczywisty.

 O Wiedniu już zwyczajowo mówi się, jako o mieście z magicznym klimatem. A wiele głosów twierdzi, że panuje w nim nadal- historyczna aura CK monarchii. Postanowiłem to sprawdzić i dzisiaj zapraszam na wstęp do kilkudniowej wrześniowej wędrówki po gargantuicznej stolicy Austrii.   Głównym celem wyprawy była ( co było oczywiste wyłącznie dla mnie) - Albertina z gigantyczną kolekcją grafik. Owszem, wyeksponowane są tutaj słynne dłonie Dürera i zając. Odrobina Rembrandtów, kilka zachwycających szczegółowością grafik Pietera Bruegela Starszego,  ale jak na szumne opisy zbiorów, na stronie Albertiny - opuściliśmy jej progi z dużym niedosytem.  Dość nieoczekiwanie jednak pojawiła się możliwość odwiedzenia wiedeńskiego Arsenału. Miejsca dość niezwykłego i  nieoczywistego, jak przystało  na popularne cele na mapce turystycznych peregrynacji po Wiedniu. Ale, o tym napiszę już więcej w kolejnym wpisie.  Albertina                                                         Kunsthistorishes Museum