Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipca 22, 2012

Na Bałutach, lipiec.

I znów tutaj jestem. Zapachy trochę inne , intensywniejsze niż przed rokiem. Ulica cicha, bez aut, tramwajów i przez to mniej kolorów. Nie widzę rowerów. I tego roweru. Bałuty jak zawsze poza czasem, chociaż wolę - wyjęte z czasu. Atmosfera, upał, te stroje i czasem bez strojów. Moja Hawana.

Miasto rowerów. Västerås

Yaser wyciąga w moim kierunku dłoń z metalową puszką, wyglądającą jak opakowanie pasty do butów. W środku, widzę trzy gumowate, szarozielone bryłki. You have some tobacco ? - pyta szeroko uśmiechnięty. O zwyczaju żucia tytoniu w Szwecji, słyszałem już wcześniej. O konsekwencjach żucia przez nowego adepta nałogu, również. Nie zaryzykuję, jestem w podróży służbowej. Spoczywa na mnie czujny wzrok szwedzkich opiekunów. Nie wolno mi fotografować ludzi w miejscu pracy. Nie wolno mi fotografować ich miejsca pracy. Po nie małym Vasteras poruszam się z aparatem wyłącznie sam, jakby wszyscy mieszkańcy nagle pochowali swoje własne, do szuflady. Zatrzymuję się, fotografuję nowoczesne osiedla, małe przystanie, duże mariny, ludzi i naturalnie rowery. Wzbudzam ciekawość, zdziwienie. Czasem ktoś nagle podrywa się z ławeczki z gazetą, odchodzi, kobiety przerywają miłą pogawędkę. W porcie grupa ratowników przejawia na mój widok, nagłe zainteresowanie psem, a członkowie tutejszej komuny zasłaniają