Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2011

Seńorio de Alange. Czy wino może być holistyczne ?

Lubię kiedy wino mnie zaskakuje. Kiedy niczego o nim nie wiem. Nie mam całego bagażu z sobą, wiedzy innych. Żadnych sugestii, poszlak, wskazówek o tym jakie jest, czy jakie być powinno. Ale czym wino, a właściwie wina są dzisiaj ? W czasach post kulturowych, powszechnego relatywizmu wszystkich i wszystkiego dokoła. Jak trudno jest wino opisać teraz, pośród oceanu wspaniałych, pełnych oddania pasji, nie zawsze szczęśliwych jednak dla samego wina, określeń enologów i winomanów. Wzburzone fale nowomowy w opisach degustacji, recenzje w stylu fusion, skłoniły mnie do zastanowienia się jaką drogę obrać przy własnych opisach wina. Wina podzielone na zmanipulowane i te bez manipulacji, postmodernistyczne i te holistyczne. Ale czy wino w ogóle może być holistyczne ? Mogę postrzegać je holistycznie, tak jak postrzegam człowieka, ziemię, wodę czy powietrze bez potrzeby rozbijania wszystkiego na atomowe cząsteczki i dogłębnej analizy każdej z nich z osobna. Ale coś co jest holistyczne samo w

O Jej pracach, dzisiaj.

Zatrzymałem się pośrodku brukowanej uliczki, przy której mieszkali kiedyś zgierscy tkacze. Był już wieczór, do tego zimny, grudniowy. Poświata gazowych latarni, fasady drewnianych domów z czasów minionych, kocie łby ulicy i grupka lokalnych żulików, czających się gdzieś  z boku. I już mnie masz, moja ty atmosfero małego miasteczka. Zapominam o bezpieczeństwie, jak zawsze w takich chwilach. Wyciągam aparat, zatrzymuję czas, ulotne wrażenie. Ania przywołuje mnie do porządku i prawie ściąga na chodnik. - Przecież jest za ciemno, może nic z tych zdjęć nie wyjdzie. Zrobisz je w lato. Wyjdzie coś z tego ? Mijamy malutką galerię wciśniętą w dwa pokoiki drewnianego domu. Pytam o pozwolenie na fotografowanie. Pani z galerii, lustruje mnie uważnie. Dostrzegam na jej twarzy trochę podejrzliwości, zwątpienia i wreszcie obojętności - Nie ma szefostwa, nie ma zgody. Dochodzimy do kwiaciarni. Małej i myślę że bardzo starej. Nie widuję już takich w swoim mieście . Proszę o kwiaty - T

Sztu(cz)ka z nożyczkami

Tuż przed. Krótka chwila na zrobienie zdjęcia scenografii. Piotr Lauks jako komisarz, "zaatakowany " w foyer Pojawiłem się w teatrze w niedzielę. Nie będę ukrywał , że przez przypadek. Dlatego nie traktujcie proszę poniższych słów zbyt poważnie. Żaden ze mnie teatroman czy teatrolog. Widz zwyczajny, do tego odwiedzający teatrum, niezwykle rzadko. Ale właśnie moje przypadkowe odwiedziny tutaj, pozwoliły mi na zachowanie pewnego dystansu do tego, co działo się na scenie i wokół niej. Sztuka, grana, a może za grana do bólu, przez dekadę, od 99 roku, z nożyczkami w tytule. Spodziewałem się pustych miejsc na widowni, a siebie samego widziałem już ziewającego w fotelu i popijającego niespiesznie (ukradkiem), soczek Pysio z miniaturowej buteleczki. Nagle okazało się, że teatr wypełniony jest do ostatniego miejsca widzami, a ja przecieram oczy ze zdumienia , a przy okazji obiektyw aparatu, który i tak wypatrzyła czujna pani bileterka. Sztuka zagrana z werwą, żywiołowo z du

Iluzje 1.0

Malarstwo w fotografii. Wciąż eksperymentuję, poszukuję i ciągle jest coś nowego do odkrycia, zobaczenia w powstałym obrazie.

Iluminacje

Wystawiłem na moment czubek nosa spod sterty tubek z farbami. Wykonałem kilka głębszych wdechów, odkurzyłem aparat i postanowiłem przyjrzeć się iluminacjom miasta. Zrobiłem kilka pocztówkowych widoczków, miejsc charakterystycznych dla mojego miasta. Zestawiłem z sobą w jednym cyklu, przeciętność, może jakąś zwyczajną świąteczność iluminacji bałuckich, także ulicy Piotrkowskiej z orgiastycznymi barwami dekoracji przed handlową katedrą. Miałem w tym miejscu napisać coś, o nadchodzących nieuchronnie Świętach, o tym że nie dla każdego z nas będą one szczęśliwe. O tym ,że w wielu domach, także tych które odwiedziłem ostatnio, nie będzie radości z prezentów, kolorowych lampek, uśmiechów przy wigilijnym stole. Będziemy w milczeniu wpatrywać się w płomień świecy i puste miejsce naprzeciwko. Dlatego właśnie, o Świętach już ani słowa więcej.

Pamiętam , że było gorąco. Przechodziłem Wawelską...

Te fotografie powstały dwa lata temu. Ale powinny znaleźć się w Projekcie Bałuty , dużo wcześniej. To tutaj, mijały dziecięce chwile u dziadków. Na podwórku, blisko komórek, zieleniły się mini ogródki. Latem  "pływałem" w cynkowej balii, wypełnionej lodowatą wodą z hydrantu. Opiekunem basenu był dziadek Zygmunt.  Po południu, babcia Jadzia wołała na placki, a dziadek wyciągał z lodówki błyszczącą aluminium, maszynkę do lodów. Wieczorem rozkładaliśmy łóżko turystyczne, na którym spałem. A następnego dnia, w niedzielę jechaliśmy 16 do Arturówka nad stawy... Kiedy to było ? Tak dawno temu ? Tak. Wiele lat później, chłonęliśmy atmosferę Bałut, wspólnie z Di Em. Spacerowałem uliczkami Bałut, napawając się ich magicznym klimatem, prowadząc rower Renaty... Dzisiaj odwiedzam te wszystkie uliczki już sam. Inny ja, z innym aparatem. Czy to ja, ten lepszy ? Lepszy też aparat trzymam w ręku ? Zdjęcia które umieściłem dzisiaj, wykonywane były starą Prakticą, na film (analo

Kącik Ewy

Bardzo chciałem ten kącik tutaj pokazać. Z ręcznie zdobionymi mebelkami przez Ewę. Ale nie udało się... Nie zawsze się udaje. Wybrałem tylko to jedno zdjęcie, bo spodobały mi się tutaj, atmosfera i miękkie światło. A do tego jeszcze chłodne odcienie szarości. Jeśli będę miał jeszcze kiedyś okazję, to zrobię naprawdę godne pokazania w blogu fotografie prac Ewy, nie tylko mebli...

Znów wieczór ! Plac Kościelny.

"... znów wieczór ! Ostatnio wydaje mi się, że są tylko wieczory. Dni tak szybko umykają, że jakby ich wcale nie było..." Przemarzłem w ten wieczór, chyba na wylot, ale bardziej niż chłód, odczuwałem obecność tych słów, gdzieś wewnątrz siebie. Stały się moim mottem, na najbliższe coraz to krótsze dni. A może, tylko wieczory ?... Za każdym razem, kiedy jestem tutaj, na starych Bałutach, mam poczucie wchodzenia w świat zupełnie iluzoryczny, nie Ten i  nie z dzisiaj. Niewiele tak naprawdę widziałem w wizjerze aparatu. Po przyłożeniu do niego oka, natychmiast pokrywał się mgiełką pary. Nóżki statywu, podstępnie kłuły w dłonie, ale miałem nadzieję, że coś jednak z atmosfery tamtego wieczoru zostanie w fotografiach. Cieszyłem się, że byłem dla Was, wtedy niewidzialny. Nawet stojąc pośrodku ulicy. Ani jedna ręka nie sięgnęła w kierunku klaksonu. Czy rzeczywiście mnie nie widzieliście ? A może po prostu, jesteście dla mnie pobłażliwi, tolerancyjni -  niech sobie wari

Nero di Troia. Kieliszek za Silvio.

Ponownie sięgnąłem po wino włoskie. A jednak !  Italia w potrzebie. Można powiedzieć, że znajduje się na krawędzi. Wielki Silvio odchodzi... Wieniec laurowy zsunął się z dumnego czoła starego satyra. Blask chwały dawno już zgasł. Lud Italii, wiwatuje na ulicach miast. Tylko czy, aby na pewno , jest się z czego cieszyć ? Czy  upadek cezara, może  uratować Rzym ?  Zastanowię się dzisiaj nad tym przy kieliszku Nero di Troia z Apulii. Sama nazwa szczepu sugeruje antyczne, greckie pochodzenie , zresztą większość winorośli z Apulii, została posadzona tutaj właśnie przez Greków. Producentami wina są Sebastiano i Carlo de Corato z Andrii, którzy postawili na nowoczesne metody wytwarzania win o wysokiej jakości. Stare winnice założone w roku 1900, przez seniora rodu Giuseppe, zostały zrekonstruowane w latach pięćdziesiątych, krzewy winorośli zostały przesadzone na nowo, doszło też kilka nowych szczepów, np bardzo popularne dzisiaj, Chardonnay czy Sauvignon Blanc. Stale polepszająca się

Hiszpania czy Włochy ?

Michał zaprezentował mi , cztery południowe wina godne uwagi. Jedno z nich mogę zabrać ze sobą. Ale wybór nie należał do łatwych.  Kusiły mnie hiszpańskie trunki, a z drugiej strony niepokorna i często nieprzewidywalna natura win włoskich...

Michał. Od pasji do winebaru. Kurs Łodzią, dobrze obrany...

Może jest jeszcze jakiś podobny w Łodzi... Ale wydaje mi się, że ten winebar powstał jako  pierwszy w industrialnym mieście. Niewiele jest takich miejsc, które powstają z pasji, chęci podzielenia się nią z innymi, prawie bezinteresownie. Trudno jest tutaj mówić o jakiejkolwiek opłacalności. To ma być miejsce, gdzie poznajemy Wino.Gdzie można wysłuchać opowieści o nim, bywa że przekazywanych przez wybitnych sommelierów. Zasięgnąć rady przy wyborze trunku. Nie, nie ma potrzeby, aby być specjalnie przygotowanym na wizytę tutaj. Wystarczy czasem chwila, aby wpaść z przyjaciółmi na kieliszek wina, uśmiechnąć się na widok ciepłych grzanek i talerzyka serów. Świat staje się wówczas bardziej przyjemnym miejscem i nawet jesienny wieczór za oknem, wygląda jakoś cieplej. Po cichutku, w głębi duszy trochę Michałowi zazdroszczę, tego że udało mu się takie miejsce stworzyć. Obiecałem sobie, że będę je odwiedzał. Tak też się stało i tak już będzie. Być może w jakiś sposób przyczyniłem się m

Bardolino Salvalai , jesiennym wieczorem...

Próbowałem dobrać wino, które byłoby odpowiednie na listopadowe, zaduszkowe wieczory. Na nastrój z którym się nie rozstaję i rozstać nie potrafię. Główne kryteria wyboru- miało być włoskie, gładkie, bardzo spokojne i czerwone. Zaczytywałem się w opisach cech, odwiedzałem strony rozmaitych "cantin", słuchałem rad znawców, a przy tym jeszcze nie chciałem rujnować sobie wątłej kieszeni. Od dłuższego już czasu sięgam głównie po wina  czerwone. Wydaje mi się, że tak wiele jest do odkrywania w tej szlachetnej i symbolicznej barwie. Wreszczie zdecydowałem się sięgnąć po butelkę Bardolino Classico. Przez samego producenta Cantine Salvalai, klasyfikowane tuż za wysoką półką z wybornymi trunkami serii Le Riserve. Wytwarzane w prowincji Werona z gron rosnących na morenowych stokach okalających polodowcowe jezioro Garda. Na budowę tego wina składają się trzy szczepy : Corvina Veronese jako główny składnik ciała i barwy, to zawartosć 60%, pozostałe to La Rondine

Renata. Moje Epitafium dla Anioła Niecodziennego.

Ten Dzień, mam w sobie od początku lata. Ten Dzień trwa, przez cały czas, choć dzisiaj ma być on Świętem. Nie myślałem nawet, że kiedykolwiek będę malował Twój portret epitafijny. Oglądałem je dotąd w muzeach. Patrzyłem w oczy odległej historii... A teraz, przyglądam się Twojemu portretowi... Namalowałem go dla Ciebie. Bardzo chciałaś abym dla Ciebie właśnie malował. Podarowałem Ci miniaturę z wiatrakami. Zdążyłem, cieszyłaś się z tego. Wiem, że i z tego portretu się cieszysz. Cieszy Cię, Nasza Pamięć o Tobie. Namalowałem dla Ciebie akwarelę, bo tego sobie życzyłaś. Pamiętasz ?... W miniaturze, zawarłem kilka niezmiennych od starożytności symboli, czytelnych dla wszystkich .   Jestem pod wielkim wpływem malarstwa prerafaelitów. Ich kunszt malowania ciała, zwłaszcza dłoni, roślin, kwiatów, wielość znaczeń i gotycka symbolika... Ale także straszny osobisty dramat, głównego założyciela bractwa Dante Rosettiego. Wszystko to sprawia , że sztuka ta jest mi mentalnie dzisiaj najbli

Kolory Tej jesieni już gasną

Przyglądałem się kolorom w parku. Czerwień nabrała brunatno ziemistej tonacji. Żółcienie zanikają, gasną powoli, szarzeją. Nawet barwa powietrza wydała mi się szara. Chciałbym Wam opowiedzieć jak bardzo Ta jesień, kojarzy mi się z malarstwem prerafaelitów. Jak wiele dostrzegam symboli, znaczeń uniwersalnych. Jak niespodziewanie dla mnie samego, zrozumiałem przekaz dzieł Dante Rosettiego. Jak bardzo chcę malować teraz własne Lilith i Prozerpiny. Choć angielskiemu bractwu, do ramienia nawet nie sięgam. Opowiem o tym w małych kolorach, gdzie zmagam się w wolnej chwili z farbami. Zbliżał się wieczór w parku. A jesienią wieczór pojawia się nagle, tuż za plecami. Widziałem jednak, nie mogła tego ukryć. Widziałem łzy. A łez nie da się przecież schować. Nie Tutaj i nie Tej jesieni...

Spojrzałem w twarz Łodzi Fabrycznej

Dawno już nie widziałem tego miejsca. Musicie uwierzyć mi na słowo, że byłem głęboko poruszony jego destrukcyjnym widokiem. Skomponowałem na tę okoliczność haiku (choć nie klasyczne, z okresu Edo) : Moja Ty Fabryczna Łodzi. Jak dobrze, że... Już odchodzisz.

Wino jesienią ...Klubwino.pl

W oczekiwaniu Soave... Trwa degustacja... Robert Komosa i Michał Rutkowski. Pasja i miłość do wina Kanoniczna postawa sommeliera   Zaczęło się w piątek. Pośpieszne wyjście do śródmieścia. Jedziemy do nowej winoteki, czy wine baru, jak chcieliby tytułować to miejsce właściciele.  Miasto postfabryczne, otulone chłodną mgiełką jesiennego wieczoru. Zmysły przyczajone gdzieś z tyłu głowy. Oszczędzam energię na degustację win i doznania. Ustawiam w aparacie czułość na ISO 2000. Jest ciemno... Klubwino. pl, Kosciuszki 32, wchodzimy, serdeczne powitanie, niewymuszona uprzejmość, czuję się dobrze, swobodnie... Patrzę na jasne twarze gospodarzy spotkania, panów Michała Rutkowskiego i Roberta Komosę. Myślę - oto, prawdziwi pasjonaci Wina. Stopniowo, mała salka zapełnia się amatorami boskiego napoju. Wokół stłumione głosy, śmiechy. Niespiesznie tworzy się atmosfera. Próbuję się nastroić, przy kieliszku prosecco. Niepotrzebn

Otwarcie winoteki Klubwino.pl

Ach wino, wino, wino ...  A może, raczej -Wino ? Rozmyślałem dzisiaj o nim, podczas popołudniowego spaceru, podziwiając kolory tej jesieni. W żyłach krążyła mi jeszcze, mistyczna mieszanina czterech gatunków wina, wypitego zaledwie wczoraj. Cztery wina , dwie barwy, ziemia i słońce, pozornie odległe światy. Cztery oddzielne substancje i emocje. Wrażeń mam tak dużo, refleksji tak rozmaitych, że trudno jest mi to wszystko, jeszcze poskładać w spójną całość. Zdarzyło się wieczorem, w Klubiewino.pl. Otwarcie winoteki i degustacja, specjalnie przygotowanych na tę okazję, wspaniałych trunków. Ale o tym napiszę więcej w poniedziałek, kiedy o winie pisze się najlepiej. Dziś przedstawię tylko głównych bohaterów spektaklu : Soave classico - Włochy Acustic - Hiszpania Aresti - Chile Chateau Haut-Myles Medoc - Francja