Te fotografie powstały dwa lata temu. Ale powinny znaleźć się w Projekcie Bałuty , dużo wcześniej. To tutaj, mijały dziecięce chwile u dziadków. Na podwórku, blisko komórek, zieleniły się mini ogródki. Latem "pływałem" w cynkowej balii, wypełnionej lodowatą wodą z hydrantu. Opiekunem basenu był dziadek Zygmunt. Po południu, babcia Jadzia wołała na placki, a dziadek wyciągał z lodówki błyszczącą aluminium, maszynkę do lodów. Wieczorem rozkładaliśmy łóżko turystyczne, na którym spałem. A następnego dnia, w niedzielę jechaliśmy 16 do Arturówka nad stawy... Kiedy to było ? Tak dawno temu ? Tak. Wiele lat później, chłonęliśmy atmosferę Bałut, wspólnie z Di Em. Spacerowałem uliczkami Bałut, napawając się ich magicznym klimatem, prowadząc rower Renaty... Dzisiaj odwiedzam te wszystkie uliczki już sam. Inny ja, z innym aparatem. Czy to ja, ten lepszy ? Lepszy też aparat trzymam w ręku ? Zdjęcia które umieściłem dzisiaj, wykonywane były starą Prakticą, na film (analog). Znacie taki aparat ? Wyprodukowany w NRD. Nie szukajcie tego państwa na mapie... Film wywoływałem w koreksie marki Krokus. Mam go, od ponad 20 lat. Na spodzie koreksu widnieje napis- PZO Warszawa, made in Poland. Nie made in china... Trudno w to teraz uwierzyć, prawda ? Wysuszony w łazience negatyw, następnego wieczoru włożyłem do powiększalnika, również noszącego nazwę Krokus. Na blacie w kuchni ustawiłem trzy ebonitowe kuwety, włączyłem ciemniowy filtr firmy ze Zgierza.W ręku ściskałem stoper Aram, made in USSR. W przedpokoju z pawlacza wyciągnąłem jeszcze paczkę czeskich papierów fotograficznych. I ciemnia gotowa. Tak właśnie powstały te fotografie. W mojej ocenie najbardziej autentyczne i plastyczne, ze wszystkich które zrobiłem o Bałutach. Powiecie sobie może, że są brzydkie, nieostre, ale dla mnie wszystkie te niedoskonałości są dowodem na istnienie pojęcia - poezja obrazu. Możliwe, że zdjęcia te staną się podsumowaniem dla całego cyklu, ale tematu Bałut, tak naprawdę nie da się i nie można, zamknąć na zawsze.
Te fotografie powstały dwa lata temu. Ale powinny znaleźć się w Projekcie Bałuty , dużo wcześniej. To tutaj, mijały dziecięce chwile u dziadków. Na podwórku, blisko komórek, zieleniły się mini ogródki. Latem "pływałem" w cynkowej balii, wypełnionej lodowatą wodą z hydrantu. Opiekunem basenu był dziadek Zygmunt. Po południu, babcia Jadzia wołała na placki, a dziadek wyciągał z lodówki błyszczącą aluminium, maszynkę do lodów. Wieczorem rozkładaliśmy łóżko turystyczne, na którym spałem. A następnego dnia, w niedzielę jechaliśmy 16 do Arturówka nad stawy... Kiedy to było ? Tak dawno temu ? Tak. Wiele lat później, chłonęliśmy atmosferę Bałut, wspólnie z Di Em. Spacerowałem uliczkami Bałut, napawając się ich magicznym klimatem, prowadząc rower Renaty... Dzisiaj odwiedzam te wszystkie uliczki już sam. Inny ja, z innym aparatem. Czy to ja, ten lepszy ? Lepszy też aparat trzymam w ręku ? Zdjęcia które umieściłem dzisiaj, wykonywane były starą Prakticą, na film (analog). Znacie taki aparat ? Wyprodukowany w NRD. Nie szukajcie tego państwa na mapie... Film wywoływałem w koreksie marki Krokus. Mam go, od ponad 20 lat. Na spodzie koreksu widnieje napis- PZO Warszawa, made in Poland. Nie made in china... Trudno w to teraz uwierzyć, prawda ? Wysuszony w łazience negatyw, następnego wieczoru włożyłem do powiększalnika, również noszącego nazwę Krokus. Na blacie w kuchni ustawiłem trzy ebonitowe kuwety, włączyłem ciemniowy filtr firmy ze Zgierza.W ręku ściskałem stoper Aram, made in USSR. W przedpokoju z pawlacza wyciągnąłem jeszcze paczkę czeskich papierów fotograficznych. I ciemnia gotowa. Tak właśnie powstały te fotografie. W mojej ocenie najbardziej autentyczne i plastyczne, ze wszystkich które zrobiłem o Bałutach. Powiecie sobie może, że są brzydkie, nieostre, ale dla mnie wszystkie te niedoskonałości są dowodem na istnienie pojęcia - poezja obrazu. Możliwe, że zdjęcia te staną się podsumowaniem dla całego cyklu, ale tematu Bałut, tak naprawdę nie da się i nie można, zamknąć na zawsze.
Komentarze
Prześlij komentarz