Przejdź do głównej zawartości

Intymna przestrzeń butoh - Agnieszki Kołodziejczak w Kredensie



Uroczysta prezentacja osoby artystki
 
O projekcie...
 










Agnieszka

Dzięki uprzejmości łódzkiej Galerii Kredens, miałem okazję i przyjemność uczestniczenia w piątkowym (13.01) wernisażu wystawy fotografii Agnieszki Kołodziejczak - "Intymna przestrzeń butoh". To pierwsza fotograficzna wystawa Agnieszki, absolwentki łódzkiej ASP, na wydziale tkaniny i ubioru, oraz UŁ- (filozofia). Pierwsza ale też bardzo artystycznie i warsztatowo dojrzała, pełna. Z tym ostatnim słowem autorka zdjęć, z pewnością się nie zgadza. Pełna sugeruje wyczerpanie tematu. Tymczasem butoh jest dla Niej sferą bardzo obszerną, trudną do zdefiniowania, opisania obrazem i zamknięciem tylko w ramach tej  wystawy. W galerii Kredens zaprezentowano dziewiętnaście bardzo ekspresyjnych prac artystki ukazujących wewnętrzny świat emocji tancerek-aktorek butoh. Zdjęcia zostały wykonane podczas warsztatów tańca butoh w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Butoh na fotografiach Agnieszki to mistyczna więź ciała i umysłu z otaczającą energią świata, czasem dosłownie, materią ziemi. Jak ową więź ukazać ? Potrzebę wyrażenia siebie poprzez taniec, ukrywając pobieżnie definiowaną osobowość pod maską kryjącej warstwy białego makijażu ? Jak ukazać zmaganie się z ludzkimi niedoskonałościami umysłu i ciała, świadomością przemijającego bytu, piękna i brzydoty życia zarazem ? Na te pytania zdaje się, Agnieszka znalazła w dużej części odpowiedź, realizując ten rozległy i trudny do pokazania na zewnątrz projekt. O butoh i pracy nad projektem udało mi się z artystką porozmawiać. Najważniejsza była tutaj tytułowa przestrzeń, która jest, a może bardziej wciąż na nowo - staje się wokół tańca. Przestrzeń, sfera z której podczas komponowania obrazów, Agnieszka chciała zachować jak najwięcej. Przełożyło się to dalej na proces obróbki zdjęć, a raczej jej świadomy brak. Nie było tutaj miejsca na przycinanie kadrów, filtry barwne, odszumianie, itp. Pozostał surowy ziarnisty obraz z malarskimi planami nieostrości, tak jak zarejestrowała to matryca światłoczuła aparatu. Fotografie niezwykle poetyckie, sprzyjające kontemplacji, pociągająco mistyczne. Myślę, że świat butoh ukazany w tych pracach, to także świat Agnieszki. Przestrzeń skrywanych pragnień, emocji, chęci uwolnienia ducha na zewnątrz. W skromnych ramach blogu, nie jestem w stanie opisać tego wszystkiego, o czym z wielkim przejęciem Agnieszka opowiadała podczas wernisażu. W mojej ocenie tego rodzaju transcendentalne wyprawy fotograficzne znajdują swoje miejsce w galeriach niezwykle rzadko. Jestem pełen podziwu dla determinacji, energii twórczej, wrażliwości i wytrwałości autorki, w dążeniu do realizacji tego tematu. Szczególnie podkreślam tutaj słowa wrażliwość i wytrwałość. Agnieszka jest osobą niesłyszącą.

Agnieszce i Galerii Kredens dziękuję za możliwość znalezienia się w intymnej przestrzeni butoh.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersz dla Renaty

Dzisiaj po raz ostatni pożegnaliśmy Renatę. Mąż z Amelką, najbliższa Rodzina, Przyjaciele, Znajomi... Po dłuższym namyśle, ośmieliłem się umieścić w blogu, mój pożegnalny wiersz dla Niej. Nawet jeśli okaże się, że nie jest to dobry wiersz, a tylko ulepione w smutku proste słowa... Renato. Byłaś mi wielkim światłem, za którym podążałem ślepy. Ufając Tobie, że zmierzamy ku słońcu. Byłaś mi szczęściem, co nie zna granic. Przyjaźnią, której końca nie ma. Dotykiem ciepła, które tulę w sobie. Śpiewem flamenco, pod błękitnym niebem. Kielichem wina , odkrywanym powoli. Zapachem łąk wdychanym wieczorem. Muzą, natchnieniem nad białą kartą. Drgającą barwą w obrazie Van Gogha. Szeptem, który serce pieści. Wolnością, która nie boi się śmierci. Dzisiaj czuję chłód. Twoje światło zgasło. Teraz, gdy zmrok zapadł tak nagle. Rozpraszam noc, moim własnym światłem. Ujmuję Twą dłoń i ostrożnie prowadzę. Ku słońcu... Bardzo proszę osoby odwiedzające małe formaty, o

Wiedeń - nieoczywisty.

 O Wiedniu już zwyczajowo mówi się, jako o mieście z magicznym klimatem. A wiele głosów twierdzi, że panuje w nim nadal- historyczna aura CK monarchii. Postanowiłem to sprawdzić i dzisiaj zapraszam na wstęp do kilkudniowej wrześniowej wędrówki po gargantuicznej stolicy Austrii.   Głównym celem wyprawy była ( co było oczywiste wyłącznie dla mnie) - Albertina z gigantyczną kolekcją grafik. Owszem, wyeksponowane są tutaj słynne dłonie Dürera i zając. Odrobina Rembrandtów, kilka zachwycających szczegółowością grafik Pietera Bruegela Starszego,  ale jak na szumne opisy zbiorów, na stronie Albertiny - opuściliśmy jej progi z dużym niedosytem.  Dość nieoczekiwanie jednak pojawiła się możliwość odwiedzenia wiedeńskiego Arsenału. Miejsca dość niezwykłego i  nieoczywistego, jak przystało  na popularne cele na mapce turystycznych peregrynacji po Wiedniu. Ale, o tym napiszę już więcej w kolejnym wpisie.  Albertina                                                         Kunsthistorishes Museum    

Portret ze Światłem. Wspomnienie o Renacie Glubowskiej

Renata  29.06.2011 Wyobrażałem sobie ten lipiec. Pielęgnowałem w głowie myśl o nim. Jaki będzie ? Okrągły rok oczekiwania. Niecierpliwie przyglądałem się z  balkonu wielkopłytowego bloku - drzewom, trawie, kwiatom a  niekiedy ptakom.Wszystko wokół, nagle ożyło i głośno domagało się swoich praw. Psy w trawie i na chodnikach, koty ukryte pod samochodami, ptaki w powietrzu, kolory i zapachy lipca. Na ścieżce prowadzącej do parku, znów pojawiły się rowery i pojawili się też ludzie. Właśnie w tej kolejności. Ta kolejność była dla Renaty, jakoś ogromnie ważna. - A co zobaczyłeś najpierw ? Rower czy mnie ? Obserwuję te rowery jakbym chciał zobaczyć ten jeden. Ten pomalowany Jej ręką, stary miejski holender. Naturalnie wiem, jak daremne są to usiłowania. Zobaczyć ten rower i poznać osobę tak cudownie opierającą się rzeczywistości, hałaśliwemu tu i teraz, osobę wręcz eteryczną - to prawdziwy dar. Na całe życie. Paradoksalnie wiedziałem o tym od pierwszych chwil, kiedy pojawiłem się z