Długo wyobrażałem sobie jak powinien wyglądać portret Marka. Człowieka nadzwyczajnie silnego, który podniósł się z ruin, pomimo ciosu jaki otrzymał od życia. Marek jest dzisiaj sam. Na pewno już inny, nie taki
jak kiedyś, kiedy wszystko było lepsze, w jaśniejszych barwach... Na ten portret zwyczajnie zabrakło mi czasu, dlatego można powiedzieć, że nie jest dobry, słabo skomponowany, ale pomimo tego zasługuje na to aby tutaj się znaleźć. Robię to właśnie dla Marka.
Dzisiaj po raz ostatni pożegnaliśmy Renatę. Mąż z Amelką, najbliższa Rodzina, Przyjaciele, Znajomi... Po dłuższym namyśle, ośmieliłem się umieścić w blogu, mój pożegnalny wiersz dla Niej. Nawet jeśli okaże się, że nie jest to dobry wiersz, a tylko ulepione w smutku proste słowa... Renato. Byłaś mi wielkim światłem, za którym podążałem ślepy. Ufając Tobie, że zmierzamy ku słońcu. Byłaś mi szczęściem, co nie zna granic. Przyjaźnią, której końca nie ma. Dotykiem ciepła, które tulę w sobie. Śpiewem flamenco, pod błękitnym niebem. Kielichem wina , odkrywanym powoli. Zapachem łąk wdychanym wieczorem. Muzą, natchnieniem nad białą kartą. Drgającą barwą w obrazie Van Gogha. Szeptem, który serce pieści. Wolnością, która nie boi się śmierci. Dzisiaj czuję chłód. Twoje światło zgasło. Teraz, gdy zmrok zapadł tak nagle. Rozpraszam noc, moim własnym światłem. Ujmuję Twą dłoń i ostrożnie prowadzę. Ku słońcu... Bardzo proszę osoby odwiedzające małe formaty, o ...
Komentarze
Prześlij komentarz