Długo wyobrażałem sobie jak powinien wyglądać portret Marka. Człowieka nadzwyczajnie silnego, który podniósł się z ruin, pomimo ciosu jaki otrzymał od życia. Marek jest dzisiaj sam. Na pewno już inny, nie taki
jak kiedyś, kiedy wszystko było lepsze, w jaśniejszych barwach... Na ten portret zwyczajnie zabrakło mi czasu, dlatego można powiedzieć, że nie jest dobry, słabo skomponowany, ale pomimo tego zasługuje na to aby tutaj się znaleźć. Robię to właśnie dla Marka.
Wybrałem się w okolice Księżych Młynów z wiernym Pentaconem Sixem, wiedziony ciekowością tego miejsca. Miałem też oczywiście w pamięci opowieść o nadwarciańskich krajobrazach, pogrążonych w mgłach listopada. I sprawdziłem. Szalenie nastrojowe miejsce. Na pewno godne odwiedzenia jeszcze nie raz. Naświetlenie negatywu odbyło się wg. wskazań światłomierza ręcznego. Jak wielką przyjemność sprawiła mi pełna kontrola, nad zdjęciem w tym miejscu ? Precz z cyfrą ! Paszoł von wyświetlacze LCD itd. Warto czasem spojrzeć na świat przez zwyczajną szklaną matówkę. Nie potrzebuje zasilania- przepraszam, potrzebuje światła.
Komentarze
Prześlij komentarz