Przejdź do głównej zawartości

Międzynarodowa Wystawa Kotów Rasowych 2012 w Łodzi





Moja ukochana rasa - sfinks















 
























Nowa hala targów łódzkich

Ach, brak słów na określenie piękna tych cudownych zwierząt. Wspaniała impreza, bardzo prestiżowa dla Łodzi w nowej, gigantycznej hali MTŁ. Uganiałem się po wystawie z aparatem, za ślicznymi kotami i urodziwymi... Wystarczy już słów.  Przemówią obrazy.

Od Kociarza, dla Kociar i Kociarzy !

Komentarze

  1. Piękne zwierzęta,cudne zdjęcia:)Niekiedy uderzające wręcz podobieństwo ludzia i jego kocura:)Super!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja mialam tez tam byc... :-(((( Kocurki piękne i fotki również :-)))
    Pozdrowionka :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kociarzem jestem od urodzenia.Wychowalem sie w domu z kotami,ktore posiadali moi Rodzice.Nawet nie wiem kiedy milosc do tych zwierzakow przeszla na mnie,lub urodzilem sie po wczesniej zaszczepionej slabosci do futrzakow.
    Dzisiaj jestem juz dorosly,w moim domu całą rodzina rzadzi Mysz,2 letnia kotka,mieszaniec dachowca i kota lesnego norweskiego.
    Zdjecia z wystawy fantastyczne,koty wspaniale.Mam niedosyt;mało,mało Kolego Robercie..Braklo Ci kliszy w aparacie???
    Di.Em

    OdpowiedzUsuń
  4. Di Em, mam nadzieję, że Ty i Mysz, jesteście teraz w Londynie i wiwatujecie na cześć Elżbiety, podczas przejazdu do Westminster Abbey !!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wiersz dla Renaty

Dzisiaj po raz ostatni pożegnaliśmy Renatę. Mąż z Amelką, najbliższa Rodzina, Przyjaciele, Znajomi... Po dłuższym namyśle, ośmieliłem się umieścić w blogu, mój pożegnalny wiersz dla Niej. Nawet jeśli okaże się, że nie jest to dobry wiersz, a tylko ulepione w smutku proste słowa... Renato. Byłaś mi wielkim światłem, za którym podążałem ślepy. Ufając Tobie, że zmierzamy ku słońcu. Byłaś mi szczęściem, co nie zna granic. Przyjaźnią, której końca nie ma. Dotykiem ciepła, które tulę w sobie. Śpiewem flamenco, pod błękitnym niebem. Kielichem wina , odkrywanym powoli. Zapachem łąk wdychanym wieczorem. Muzą, natchnieniem nad białą kartą. Drgającą barwą w obrazie Van Gogha. Szeptem, który serce pieści. Wolnością, która nie boi się śmierci. Dzisiaj czuję chłód. Twoje światło zgasło. Teraz, gdy zmrok zapadł tak nagle. Rozpraszam noc, moim własnym światłem. Ujmuję Twą dłoń i ostrożnie prowadzę. Ku słońcu... Bardzo proszę osoby odwiedzające małe formaty, o

Wiedeń - nieoczywisty.

 O Wiedniu już zwyczajowo mówi się, jako o mieście z magicznym klimatem. A wiele głosów twierdzi, że panuje w nim nadal- historyczna aura CK monarchii. Postanowiłem to sprawdzić i dzisiaj zapraszam na wstęp do kilkudniowej wrześniowej wędrówki po gargantuicznej stolicy Austrii.   Głównym celem wyprawy była ( co było oczywiste wyłącznie dla mnie) - Albertina z gigantyczną kolekcją grafik. Owszem, wyeksponowane są tutaj słynne dłonie Dürera i zając. Odrobina Rembrandtów, kilka zachwycających szczegółowością grafik Pietera Bruegela Starszego,  ale jak na szumne opisy zbiorów, na stronie Albertiny - opuściliśmy jej progi z dużym niedosytem.  Dość nieoczekiwanie jednak pojawiła się możliwość odwiedzenia wiedeńskiego Arsenału. Miejsca dość niezwykłego i  nieoczywistego, jak przystało  na popularne cele na mapce turystycznych peregrynacji po Wiedniu. Ale, o tym napiszę już więcej w kolejnym wpisie.  Albertina                                                         Kunsthistorishes Museum    

Portret ze Światłem. Wspomnienie o Renacie Glubowskiej

Renata  29.06.2011 Wyobrażałem sobie ten lipiec. Pielęgnowałem w głowie myśl o nim. Jaki będzie ? Okrągły rok oczekiwania. Niecierpliwie przyglądałem się z  balkonu wielkopłytowego bloku - drzewom, trawie, kwiatom a  niekiedy ptakom.Wszystko wokół, nagle ożyło i głośno domagało się swoich praw. Psy w trawie i na chodnikach, koty ukryte pod samochodami, ptaki w powietrzu, kolory i zapachy lipca. Na ścieżce prowadzącej do parku, znów pojawiły się rowery i pojawili się też ludzie. Właśnie w tej kolejności. Ta kolejność była dla Renaty, jakoś ogromnie ważna. - A co zobaczyłeś najpierw ? Rower czy mnie ? Obserwuję te rowery jakbym chciał zobaczyć ten jeden. Ten pomalowany Jej ręką, stary miejski holender. Naturalnie wiem, jak daremne są to usiłowania. Zobaczyć ten rower i poznać osobę tak cudownie opierającą się rzeczywistości, hałaśliwemu tu i teraz, osobę wręcz eteryczną - to prawdziwy dar. Na całe życie. Paradoksalnie wiedziałem o tym od pierwszych chwil, kiedy pojawiłem się z