Przejdź do głównej zawartości

O Fotofestiwalu w Łodzi, słów kilka.










 




Łódzki Fotofestiwal, pomimo rozproszenia wystaw, jakby się kurczył. Widać to chociażby po ilości ekspozycji w Centrum Festiwalowym w dawnej willi  Ludwika Grohmana. Zdecydowanie skromniej niż w roku ubiegłym. Organizatorzy mieli, tym razem , znacznie szczuplejsze środki. W poprzednich latach, dało się zauważyć banery reklamowe potężnego mecenatu w postaci Nikona, czy Samsunga. W tym roku, nie zauważyłem żadnego. Znak czasów... Poziom prac, naprawdę satysfakcjonujący, może tylko z kilkoma wyjątkami. Wyliczanki twórców, z mojej strony nie będzie. Można znaleźć te informacje bez trudu, na portalach fotograficznych. Dominowały instalacje video, skupione w małych salkach, ale tradycyjnie grupy zwiedzających, nie sprzyjają koncentracji wymaganej do odbioru, tego typu prac. Pojawiłem się tutaj głównie dla fotografii Tomka Sikory i jego samego naturalnie. Fotografie te były, typową pracą zleconą. Tutaj możnym klientem Tomasza, była firma odzieżowa Top Secret. Zdjęcia powstały na ulicach Łodzi, w ciągu trzech dni. Inspiracją do przeprowadzenia łódzkiej sesj, były zdjęcia wykonane przez  Tomka Sikorę w zaułkach Stambułu. Naturalnie na prace te, patrzy się właściwie tylko z zachwytem i towarzyszącą refleksją o własnym , twórczym warsztacie. A sam Tomek ? Niezwykle otwarty i szczery człowiek, z ogromnym dystansem do samego siebie. Widać to doskonale na jednym ze zdjęć powyżej. Warto się wybrać ? Nie pytajcie, po prostu pójdźcie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersz dla Renaty

Dzisiaj po raz ostatni pożegnaliśmy Renatę. Mąż z Amelką, najbliższa Rodzina, Przyjaciele, Znajomi... Po dłuższym namyśle, ośmieliłem się umieścić w blogu, mój pożegnalny wiersz dla Niej. Nawet jeśli okaże się, że nie jest to dobry wiersz, a tylko ulepione w smutku proste słowa... Renato. Byłaś mi wielkim światłem, za którym podążałem ślepy. Ufając Tobie, że zmierzamy ku słońcu. Byłaś mi szczęściem, co nie zna granic. Przyjaźnią, której końca nie ma. Dotykiem ciepła, które tulę w sobie. Śpiewem flamenco, pod błękitnym niebem. Kielichem wina , odkrywanym powoli. Zapachem łąk wdychanym wieczorem. Muzą, natchnieniem nad białą kartą. Drgającą barwą w obrazie Van Gogha. Szeptem, który serce pieści. Wolnością, która nie boi się śmierci. Dzisiaj czuję chłód. Twoje światło zgasło. Teraz, gdy zmrok zapadł tak nagle. Rozpraszam noc, moim własnym światłem. Ujmuję Twą dłoń i ostrożnie prowadzę. Ku słońcu... Bardzo proszę osoby odwiedzające małe formaty, o

Wiedeń - nieoczywisty.

 O Wiedniu już zwyczajowo mówi się, jako o mieście z magicznym klimatem. A wiele głosów twierdzi, że panuje w nim nadal- historyczna aura CK monarchii. Postanowiłem to sprawdzić i dzisiaj zapraszam na wstęp do kilkudniowej wrześniowej wędrówki po gargantuicznej stolicy Austrii.   Głównym celem wyprawy była ( co było oczywiste wyłącznie dla mnie) - Albertina z gigantyczną kolekcją grafik. Owszem, wyeksponowane są tutaj słynne dłonie Dürera i zając. Odrobina Rembrandtów, kilka zachwycających szczegółowością grafik Pietera Bruegela Starszego,  ale jak na szumne opisy zbiorów, na stronie Albertiny - opuściliśmy jej progi z dużym niedosytem.  Dość nieoczekiwanie jednak pojawiła się możliwość odwiedzenia wiedeńskiego Arsenału. Miejsca dość niezwykłego i  nieoczywistego, jak przystało  na popularne cele na mapce turystycznych peregrynacji po Wiedniu. Ale, o tym napiszę już więcej w kolejnym wpisie.  Albertina                                                         Kunsthistorishes Museum    

Portret ze Światłem. Wspomnienie o Renacie Glubowskiej

Renata  29.06.2011 Wyobrażałem sobie ten lipiec. Pielęgnowałem w głowie myśl o nim. Jaki będzie ? Okrągły rok oczekiwania. Niecierpliwie przyglądałem się z  balkonu wielkopłytowego bloku - drzewom, trawie, kwiatom a  niekiedy ptakom.Wszystko wokół, nagle ożyło i głośno domagało się swoich praw. Psy w trawie i na chodnikach, koty ukryte pod samochodami, ptaki w powietrzu, kolory i zapachy lipca. Na ścieżce prowadzącej do parku, znów pojawiły się rowery i pojawili się też ludzie. Właśnie w tej kolejności. Ta kolejność była dla Renaty, jakoś ogromnie ważna. - A co zobaczyłeś najpierw ? Rower czy mnie ? Obserwuję te rowery jakbym chciał zobaczyć ten jeden. Ten pomalowany Jej ręką, stary miejski holender. Naturalnie wiem, jak daremne są to usiłowania. Zobaczyć ten rower i poznać osobę tak cudownie opierającą się rzeczywistości, hałaśliwemu tu i teraz, osobę wręcz eteryczną - to prawdziwy dar. Na całe życie. Paradoksalnie wiedziałem o tym od pierwszych chwil, kiedy pojawiłem się z