Przejdź do głównej zawartości

Opowiem o Łodzi . cz 1

Personifikacja głównych symboli miasta. Wolność, Przemysł i Handel. Alegoryczna rzeźba zdobi szczyt pałacu Juliusza Heinzla. Piotrkowska 104. Obecnie Urząd Miasta

Organizm mojego miasta jest wciąż młody. Początek wieku XIX to okres jego dojrzewania. Była wówczas Łódź prawdziwym tyglem narodowościowym i kulturowym. Polacy, Żydzi, Rosjanie, Czesi, Morawianie, Brandenburczycy, Saksończycy. Wszystkie te nacje pozostawiły po sobie świadectwo - charakterystyczne piętno zamknięte już tylko w fotografiach, sztuce, przedmiotach i architektonicznych bryłach budynków. Monstrualne katedry przemysłu – fabryki włókiennicze i ich owoce w postaci pałaców fabrykantów i bankierów oraz ceglane famuły dla robotników. Świat niepiękny, nieromantyczny ale szalenie ciekawy i intrygujący do dziś. Odbiór Łodzi jako miejsca do zwiedzania wymaga pewnej specyficznej, odrębnej wrażliwości. Jakiegoś wewnętrznego dostrojenia do Jej nerwu, miarowego rytmu industrialnego. Dawniej było mi niezwykle trudno o takie dostrojenie. Postrzegałem miasto selektywnie. Widziałem jedynie oddzielone fragmenty, enklawy piękna lub brzydoty. Dzisiaj to ja dojrzałem do miasta. Chłonę atmosferę Księżego Młyna i Przędzalnianej. Piotrkowska i Tymienieckiego mają swoją magię, którą nie sposób zdefiniować, opowiedzieć. Dla wielu nieznających Łodzi, jest to miasto szare, odpychające i brudne. Jest to opinia niezwykle powierzchowna i głęboko niesprawiedliwa. Postaram się to udowodnić w krótkiej i subiektywnej fotograficznej wędrówce po Łodzi. W ubiegłą sobotę dołączyłem do grupy miłośników tego miasta. Opowiedzieć o nim potrafi niewielu. Pan Jarosław Janowski taki dar opowiadania i oczarowywania Łodzią i jej przeszłością posiada. Ten znany i ceniony łódzki przewodnik oprowadzał nas po najpiękniejszych jej miejscach . Moja opowieść to głównie fotografie. Może nie zawsze dobre, robione często  pośpiesznie, ale w mojej ocenie ukazujące to co najistotniejsze i czasem wstydliwie skrywane przez samych łodzian. Różnorodność i urodę tego miasta. 
Relację podzieliłem na dwie części. Dziś pierwsza ukazująca Księży Młyn i famuły robotnicze przy fabryce Karola Sheiblera, zamieszkane do dzisiaj.
















I koty mają swój szlak na Księżym Młynie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warta w kwadracie

 Wybrałem się w okolice Księżych Młynów z wiernym Pentaconem Sixem, wiedziony ciekowością tego miejsca. Miałem też oczywiście w pamięci opowieść o nadwarciańskich krajobrazach, pogrążonych w mgłach listopada. I sprawdziłem. Szalenie nastrojowe miejsce. Na pewno godne odwiedzenia jeszcze nie raz.  Naświetlenie negatywu odbyło się wg. wskazań światłomierza ręcznego. Jak wielką przyjemność sprawiła mi pełna kontrola, nad zdjęciem w tym miejscu ? Precz z cyfrą ! Paszoł von wyświetlacze LCD itd. Warto czasem spojrzeć na świat przez zwyczajną szklaną matówkę. Nie potrzebuje zasilania- przepraszam, potrzebuje światła.

Wiersz dla Renaty

Dzisiaj po raz ostatni pożegnaliśmy Renatę. Mąż z Amelką, najbliższa Rodzina, Przyjaciele, Znajomi... Po dłuższym namyśle, ośmieliłem się umieścić w blogu, mój pożegnalny wiersz dla Niej. Nawet jeśli okaże się, że nie jest to dobry wiersz, a tylko ulepione w smutku proste słowa... Renato. Byłaś mi wielkim światłem, za którym podążałem ślepy. Ufając Tobie, że zmierzamy ku słońcu. Byłaś mi szczęściem, co nie zna granic. Przyjaźnią, której końca nie ma. Dotykiem ciepła, które tulę w sobie. Śpiewem flamenco, pod błękitnym niebem. Kielichem wina , odkrywanym powoli. Zapachem łąk wdychanym wieczorem. Muzą, natchnieniem nad białą kartą. Drgającą barwą w obrazie Van Gogha. Szeptem, który serce pieści. Wolnością, która nie boi się śmierci. Dzisiaj czuję chłód. Twoje światło zgasło. Teraz, gdy zmrok zapadł tak nagle. Rozpraszam noc, moim własnym światłem. Ujmuję Twą dłoń i ostrożnie prowadzę. Ku słońcu... Bardzo proszę osoby odwiedzające małe formaty, o ...

Bardzo subiektywnie, o Fotofestiwalu 2016 w Łodzi.

Czarno - białe zdjęcia Davida Fahti, tegorocznego laureata Grand Prix Fotofestiwalu wywołały we mnie niespodziewaną nostalgię do czasu przeszłego, epoki wiary w potęgę nauki. A przy tym w potęgę sztuki jaką nadal jest fotografia w ogóle. Zdjęcia dotyczące eksperymentów z dziedziny fizyki kwantowej przyciągają swoją dokumentalną surowością , ale i staranną dobrze wykonaną pracą kompozycyjną. Proste kadry, obiekty i laboratoria CERNU, skupienie badaczy, prostopadłościenne bryły budynków i betonowych konstrukcji nierozpoznawalnego przeznaczenia. Widać było w tych obrazach fascynację Fahtiego naukami ścisłymi i staranne, wręcz akademickie przywiązanie do zasad kompozycji. Wydaje mi się, że fotograf nie musiał nawet przywoływać w tytule prac nazwiska wybitnego fizyka Wolfganga Ernsta Pauliego, aby nadać jakąś rangę temu cyklowi prac. Kadry i narracja obrazów, bronią się same. Zgrabne uwikłanie fikcji w rzeczywiste fotorelacje z 30 letnich doświadczeń fizyków ze szwajcarskiego CERN-u, uda...