Annę, wolontariuszkę fundacji Kocia Mama, spotkałem na łódzkich targach zoologicznych Pet Fair. Anna pomaga fundacji, sprzedając fundacyjne gadżety, niepowtarzalną ręcznie wykonywaną biżuterię przez artystów Kociej Mamy, nawet filiżanki do kawy, a wszystko ozdobione jest "kocim" motywem. Byłem pod wielkim wrażeniem, pozytywnej aury ,szczerego optymizmu i zaangażowania w pracę na stoisku fundacji. To jedna z nielicznych osób, o których portretach zawsze marzę. Warunki hali targowej nie pozwalały mi na wydobycie czegoś więcej z tego kadru. Ale niezwykle cieszę z tej fotografii. Tyle tutaj ciepła i delikatności. Jestem pewien, że wszystkie kociaki Anny są z nią szczęśliwe...
Annie jestem wdzięczny za portret i zgodę na umieszczenie tej notatki w blogu.
Wybrałem się w okolice Księżych Młynów z wiernym Pentaconem Sixem, wiedziony ciekowością tego miejsca. Miałem też oczywiście w pamięci opowieść o nadwarciańskich krajobrazach, pogrążonych w mgłach listopada. I sprawdziłem. Szalenie nastrojowe miejsce. Na pewno godne odwiedzenia jeszcze nie raz. Naświetlenie negatywu odbyło się wg. wskazań światłomierza ręcznego. Jak wielką przyjemność sprawiła mi pełna kontrola, nad zdjęciem w tym miejscu ? Precz z cyfrą ! Paszoł von wyświetlacze LCD itd. Warto czasem spojrzeć na świat przez zwyczajną szklaną matówkę. Nie potrzebuje zasilania- przepraszam, potrzebuje światła.


Komentarze
Prześlij komentarz